Nasza biologia i nasza psyche , czyli ciało i psychika, ciało i dusza ( psyche to z greckiego ‚dusza’ ), albo jeszcze inaczej, ciało fizyczne i ciało subtelne, choć pewnie znalazłoby się dużo więcej tłumaczeń.
Chcę napisać o czymś, co jest mi bliskie ( mentalnie i fizycznie 😉 ) od bardzo wielu lat….
czyli o zębach i jamie ustnej – wrotach naszego organizmu. To tu zaczyna się trawienie, wydobywa się słowo, możliwe staje się wyrażanie tego co myślimy, czujemy, czy chcemy zaprezentować światu. Tu odbywa się komunikacja ze światem na świadomym ( choć nie zawsze ;-)) poziomie. Niebagatelna rola ust to również uśmiech, śmiech, wzdychanie, wyszczerzanie zębów, warczenie, mruczenie, gwizdanie, cmokanie, całowanie, pokazywanie języka… z pewnością nie wymieniłam wszystkiego.
Jama ustna to miejsce związane w wielu aspektach z KĘSEM. A kęsem może być dla nas pożywienie, pieniądze, nowy dom, atrakcyjna praca, piękne ciało, czy wymarzone wakacje. Często też naszym „kęsem”jest uwaga drugiego, ważnego dla nas, człowieka, jego miłość, troska.
Wszystko jest w należytym porządku, dopóki kęs uważamy za dostępny, osiągalny, za taki w sam raz dla nas, jesteśmy przekonani, że na niego zasługujemy i potrafimy po niego sięgnąć. Problemy zaczynają się jeżeli tak nie jest. A często nie jest. Przekonanie, że upragniony kęs jest dla nas za duży, że nie potrafimy go przyjąć, jesteśmy za mali na niego – np. praca na eksponowanym stanowisku przerastająca nasze możliwości, ale bardzo pożądana, czy potrzeba większych zarobków, bez widoków na realizacje tego, mogą zamanifestować się w ciele pękającymi kącikami ust. Usta pękając w kącikach zwiększają obwód…i z biologicznego punktu widzenia zwiększają szansę na przyjęcie upragnionego kęsa. A że przy tym niemiłosiernie bolą i uniemożliwiają otwieranie ust…. , no cóż, nasze wewnętrzne konflikty bywają niemiłosierne i bolesne, i bardzo często uniemożliwiają rozwiązanie problemu właśnie poprzez niezgodę nas samych na nas.
Największą, a może najczęstszą naszą iluzją jest wiara, że życie może być idealne, no przynajmniej szczęśliwe. Całe życie. A jeżeli nie jest, to coś z tym światem jest nie tak. Albo z nami. Więc jeżeli ten świat jest do kitu, to nasz kęs ( świat, w którym żyjemy jest naszym kęsem, czy tego chcemy, czy nie ;-)), jest niesmaczny, czasami obrzydliwy, czasami niestrawny, często trudny do przełknięcia. W momencie chęci zaprzeczenia faktom, usilnej próbie nie przyjęcia do świadomości, że jest jak jest, w momencie braku wewnętrznej zgody na rzeczywistość przy jednoczesnej próbie utrzymania świadomości ‚w stanie uśpienia’, to, co stłumiliśmy, to czego nie wyraziliśmy w adekwatny sposób, zamanifestuje się w ciele.
Przypomina mi się tu historia córki Ewy Błaszczyk, która zakrztusiła się zwykłą tabletką, a wydarzyło się to niedługo po śmierci jej taty. Tak jakby całą sobą ( aż do groźby utraty życia ) odmówiła zgody na ten fakt, jakby było to nie do udźwignięcia przez jej psychikę i świadomość. Ola była wtedy mała i w świetle nauki ajurwedy i psychobiologii, znajdowała się w polu emocjonalnym mamy, ale to osobny dział wiedzy.
Anna Walacik, konsultantka psychobiologii i ajurwedy.